15h17 CEST
07/09/2025
- Myślę, że uzyskaliśmy dziś porządny wynik. W drugiej kwarcie zagraliśmy dobrą końcówkę. Ze słabego początku, przegrywając do przerwy, wróciliśmy do meczu i potem, z wprowadzonymi w szatni korektami zagraliśmy rewelacyjną drugą połowę - podsumował szkoleniowiec.
Milicic jako pierwszy trener w mistrzostwach Europy rozgrywanych w obecnej formule drugi raz wprowadził drużynę Polski do ćwierćfinału. Wcześniej jego koszykarze uczynili to przed trzema laty w Berlinie, po zwycięstwie nad Ukrainą 94:86. Szansę na awans do czołowej ósemki Eurobasketu miał w 2015 roku Mike Taylor, ale jego drużyna przegrała wówczas z Hiszpanią 66:80.
Początek niedzielnego meczu z Bośnią i Hercegowiną nie był dla Polaków udany. Rywale szybko uzyskali 11-punktowe prowadzenie 13:2, potem 17:6. Ich rozgrywający John Roberson nie mylił się przy swoich rzutach. Trafił pięć pierwszych prób za trzy w tym meczu.
- W pierwszych czterech minutach moi zawodnicy widzieli, jakie korekty muszą zrobić, żebyśmy byli w grze i zrobiliśmy te korekty. Kolejne były wprowadzone w przerwie. W drugiej połowie ograniczyliśmy Robersona. Ostatecznie daliśmy sobie szansę. Zawodnicy wykonali w ataku takie zagrywki, jakie tylko oni są w stanie zrobić - zaznaczył trener Milicic.
Wygraną polski zespół zawdzięcza w dużej mierze obronie. W kolejnych kwartach rywale uzyskiwali coraz mniej punktów. Zaczęli od 23, w drugiej dodali 21, a w kolejnych już tylko 17 i 11.
- Z dobrą defensywą rosło poczucie własnej wartości graczy. Dlatego po drugiej stronie parkietu też nam się otworzyły korzystne sytuacje, zawodnicy naprawdę rewelacyjnie zagrali w ataku, starając się wykorzystywać słabe punkty obrony przeciwnika - zauważył szkoleniowiec.
Najlepszymi zawodnikami w polskim zespole byli zdobywca 28 punktów Jordan Loyd oraz jego kapitan Mateusz Ponitka, który do 19 punktów dodał 11 zbiórek,, dwie asysty i trzy przechwyty, uzyskując drugie w turnieju tzw. double-double (poprzednio z Izraelem - 16 pkt i 11 zb.).
Przed trzema laty, gdy Polska awansowała w Berlinie do czołowej czwórki, w spotkaniu z Ukrainą w 1/8 finału po pierwszej połowie także przegrywała (40:43), ale po przerwie odwróciła losy spotkania. Trener w szatni nie przypominał zawodnikom tamtej historii.
- Nie pamiętamy takich rzeczy, nikt nie pamiętał, to było dawno temu. Każdy mecz rządzi się swoimi prawami. Kiedy byłem pewny, że dziś wygramy? Z ławki trenerskiej tak się nie patrzy. Nawet jak prowadziliśmy ośmioma punktami na 50 sekund do końca, widziałem przed oczyma fragmenty spotkań, w których wygrywałem takie mecze, ale też przegrywałem, na przykład z Napoli nie tak dawno temu. Najważniejsze, że na ławce było spokojnie, z wiarą, konkretnie i na temat - podkreślił.
Po pomeczowej konferemcji pracowej do Milicica podszedł z gratulacjami poprzedni trener reprezentacji biało-czerwonych Mike Taylor. Obydwaj szkoleniowcy serdecznie się wyściskali.
Z Rygi - Marek Cegliński (PAP)
cegl/ af/