14h48 CEST
03/06/2025
Rywalizacja najlepszych klubowych drużyn globu jest dla organizatorów, w tym przede wszystkim dla FIFA, generalnym sprawdzianem przed przyszłorocznymi mistrzostwa świata zespołów narodowych. Turniej da świadectwo czy zainwestowanie miliardów dolarów pomoże rozkręcić futbolowy biznes w USA. To, obok Meksyku i Kanady, jeden z trzech gospodarzy mundialu 2026.
Na razie entuzjazm, zwłaszcza kibiców, jest umiarkowane. Turniej — zaprojektowany jako błyszcząca wystawa przed MŚ 2026 — musi się zmierzyć się z perspektywą pustych trybun, a także kontrowersyjnymi zasadami kwalifikacji i obawami o dobro zawodników po wyczerpującym sezonie europejskim. 32 drużyny rozegrają 63 mecze na 12 stadionach w 11 miastach Stanów Zjednoczonych.
Wejściówki na mecz otwarcia 15 czerwca, w cenie od 47 do 324 dolarów, w Miami są nadal szeroko dostępne. Miejscowy stadion Hard Rock może pomieścić 65 326 widzów. Podobnie przedstawia się sprzedaż na spotkanie finałowe (ceny 770 - 2 947 dolarów), które zostanie rozegrane 13 lipca na stadionie MetLife (82 556 miejsc) w East Rutherford. Co ciekawe oferta najdroższych wejściówek powoli się wyczerpuje.
Kontrowersje wokół turnieju dotyczą też uczestniczących drużyn. Inter Miami uzyskał to prawo, zajmując pierwsze miejsce w klasyfikacji sezonu zasadniczego ligi MLS. Zespół Messiego odpadł jednak w pierwszej rundzie play off. Dopuszczenie klubu z Florydy do turnieje zdaniem krytyków pokazuje desperację FIFA, aby Argentyńczyk mógł być ikoną imprezy.
Decyzja FIFA o przyznaniu miejsca gospodarzowi właśnie Interowi Miami podkreśliła niejasny charakter kryteriów kwalifikacyjnych do turnieju, w którym nie wezmą udziału Liverpool, Barcelona ani Napoli, kluby, które właśnie zostały mistrzami trzech najbardziej prestiżowych lig w Europie. Oprócz zwycięzców najważniejszych rozgrywek klubowych każdej konfederacji, drużyny kwalifikowały się zgodnie z rankingiem opartym na ich wynikach w ostatnich czterech latach.
Podpisanie ostatniej szansy w postaci umowy o wartości 1 miliarda dolarów na prawa telewizyjne z platformą streamingową DAZN na sześć miesięcy przed turniejem oznacza, że spodziewane przychody wyniosą łącznie 2 miliardy dolarów.
W związku z tym FIFA ogłosiła, że łączna pula nagród wyniesie 1 miliard dolarów, a zwycięski klub otrzyma kwotę do 125 milionów dolarów. Wynik ten stanowi o 25 procent więcej niż zarobił Paris St Germain w całej 17-meczowej, zwycięskiej kampanii Ligi Mistrzów.
Podzieleni na osiem grup po cztery drużyny, najwięksi pretendenci to Real Madryt, zwycięzca sześciu z ostatnich dwunastu tytułów Ligi Mistrzów, a także mistrz Niemiec Bayern Monachium i 10-krotny zwycięzca Premier League i Ligi Mistrzów z roku 2023, Manchester City.(PAP)
mask/ sab/