06h47 CEST
16/10/2025
Punkty:
Legia Warszawa: Jayvon Graves 14, Andrzej Pluta 14, Shane Hunter 13, Ojars Silins 8, Michał Kolenda 8, Ben Shungu 5, Maksymilian Wilczek 2, Matthias Tass 0, Carl Ponsar 0;
Promitheas Patras BC: Leylon Hammonds 20, J. P. Macura 15, Kendale McCullum 11, Kendal Coleman 6, Sotiris Stavrakopoulos 6, Athanasios Bazinas 5, Pauly Paulicap 3, Angelos Lagios 2, Evdoxios Kapetakis 0, Antonios Karagiannidis 0.
Koszykarze Legii, którzy wrócili do najwyższej klasy rozgrywek FIBA po dwóch sezonach, mimo niezłej defensywy i walki do końca nie potrafili w wypełnionej niemal w komplecie hali Torwar „zgasić” ognia rywali, którzy mają ten żywioł w logo i nazwie – Promitheas (Prometeusz według greckiej mitologii przyniósł ogień ludziom). Nie pomógł im też doping piłkarzy Legii i siatkarzy Projektu Warszawa, którzy z miejsc VIP oglądali przebieg rywalizacji na parkiecie.
Pierwsza kwarta była chaotyczna w wykonaniu zawodników obydwu zespołów. Legioniści przegrywali 2:8, ale po czasie wziętym przez estońskiego trenera Heiko Rannulę ich gra się uspokoiła, a akcje stały się bardziej płynne. Doprowadzili do remisu 8:8, a po rzutach kapitana Michała Kolendy wygrywali 17:12.
Lepsza defensywa w drugiej odsłonie, walka pod tablicami oraz aktywność w ataku podkoszowego Shane’a Huntera (10 pkt i 7 zbiórek do przerwy) pozwoliła mistrzom Polski uzyskać przewagę w drugiej kwarcie (29:18). Rywale zniwelowali ją w samej końcówce rzutami zza linii 6,75 m i po 20 minutach było tylko 33:32 dla lidera tabeli Orlen Basket Ligi.
I właśnie tak zacięta jak końcówka drugiej kwarty była cała druga połowa. Jednak to rywale częściej niż legioniści dyktowali warunki gry. Prowadzili 42:38 w trzeciej kwarcie, ale dwa z rzędu rzuty zza linii 6,75 m reprezentanta kraju Andrzeja Pluty przywróciły Legii minimalną przewagę (46:42).
Mistrzowie Polski mieli spory problem z zatrzymaniem lidera Greków Amerykanina Leytona Hammondsa, znanego z polskich parkietów (Arka Gdynia w sezonie 2019/2020). To po jego dwóch „trójkach” ekipa z Patras prowadziła najwyżej w tym spotkaniu – 58:49 w 33. minucie. To zmusiło szkoleniowca Legii do wzięcia czasu.
Jego uwagi podziały mobilizująco. Za trzy punkty trafił Kolenda, a potem dwa wolne wykorzystał Hunter i na 51 sekund przed końcem warszawiacy mieli tylko dwa punkty straty 61:63. Potem przegrywali 63:65, ale ostatnie słowo należało do Hammondsa. Trafił za trzy punkty, gdy zegar wskazywał 15 sekund do zakończenia meczu.
- Zabrakło, znowu, troszeczkę egzekucji w ataku. W obronie nie było tak źle, choć parę błędów istotnych w końcówce. Mogliśmy zrobić lepszą robotę w zbiórce w defensywie. Zabrakło przede wszystkim opanowania, zimnej głowy w całym meczu. Póki co gramy w Lidze Mistrzów nerwowo, zbyt nerwowo – powiedział PAP Andrzej Pluta.
Rytas Wilno, który przed tygodniem pokonał Legię 93:85, tym razem uległ w Heidelbergu zespołowi MLP Academics 83:92. Niemcy za tydzień podejmą mistrzów Polski w 3. kolejce. (PAP)
olga/ af/