13h37 CEST
10/08/2025
Jakubczyk w 80. minucie pięknym uderzeniem z 17 metrów zdobył dla Arki drugą bramkę,
- Zamierzałem nakryć piłkę wewnętrzną częścią stopy, żeby nie uderzyć na siłę, a wyszło idealnie. Myślę, że taki gol mógł mi wyjść tylko przeciwko Pogoni. Nie był to jednak jakiś mój wybitny mecz, bo za wiele w grze mnie nie było, a jestem zawodnikiem, który chce mieć na nią wpływ – powiedział.
Po tym trafieniu podbiegł do ławki gości i gestem wysłał całusa. Tym zachowaniem wywołał dwie spore awantury, druga szarpanina z udziałem wszystkich piłkarzy miała bowiem miejsce także po ostatnim gwizdku.
21-letni defensywny pomocnik zreflektował się po meczu i posypał głowę popiołem.
- Chciałem przeprosić cały sztab Pogoni i wszystkich kibiców, jeśli pomyśleli, że ten gest był skierowany do nich. To wyglądało bardzo źle, ale tam nie było złej krwi w stosunku do przede wszystkich fanów, sztabu i zawodników. Faktycznie wyszło drastycznie, prowokacyjnie. Po tym golu poniosła mnie młodzieńcza fantazja, to moje pierwsze trafienie w ekstraklasie, w dodatku przeciwko byłemu klubowi. To było bardzo niepotrzebne – zauważył.
Ten gest skierowany był do drugiego trenera Pogoni Tomasza Grzegorczyka, który wcześniej prowadził Arkę i nie widział dla Jakubczyka miejsca w składzie. Szkoleniowiec Portowców nie był w stanie zareagować na to prowokacyjne zachowanie, bowiem jest po operacji stawu skokowego i w Gdyni miał założony but ortopedyczny.
- Chciałbym też przeprosić osobę, do której ten gest był skierowany. To, że ktoś nie okazuje mi, jako zawodnikowi, należytego szacunku, nie znaczy, że ja muszę zachować się w drugą stronę tak, jak się zachowałem. Tylko zawołałem trenera, do którego wykonałem ten gest. Zachowanie godne potępienia, nieakceptowalne, najważniejsze jest fair play, a poniosły mnie emocje, dałem im niestety upust. Nie był to gest, z którego jestem dumny, ale nie codziennie zdobywa się pierwszą bramkę w ekstraklasie przeciwko byłemu klubowi. Po chwili czułem, że mogło się bez tego obyć – stwierdził.
Piłkarza zapewnił, że bardzo szanuje Pogoń. Podkreślił, że spędził tam wiele lat, tam się rozwijał oraz dorastał i cały czas ma ten klub w sercu.
- Wychowałem się w Szczecinie, to klub mojego młodzieńczego życia. Szanuję wszystkich zawodników Pogoni, z którymi trenowałem, a także trenera Kolendowicza oraz wszystkich szkoleniowców Akademii. Miałem natomiast cel, aby zagrać w pierwszej drużynie Pogoni, czego nie udało mi się zrealizować. Mam nadzieję, że to jedyne marzenie, które się nie spełniło – dodał.
Drugim bohaterem Arki, całkowicie pozytywnym, był bramkarz Damian Węglarz, który dwie minuty przed zdobyciem przez jego zespół zwycięskiego gola obronił rzut karny egzekwowany przez króla strzelców poprzedniego sezonu Efthymisa Koulourisa.
- Dużą rolę odegrał trener bramkarzy Maciej Borowski, który zawsze przygotowuje mi najważniejsze informacje o rywalach. Dostałem materiał i o dziwo, spędziłem nad nim więcej czasu niż zazwyczaj. Obejrzałem go pięć razy, a wiadomo, że mogli uderzać Koulouris lub Grosicki. Gdyby strzelał Kamil rzuciłbym się w lewy róg, ale mam ściągę, przypominajkę na bidonie, gdzie dany zawodnik uderza. Staje Grek, mam napisane w prawo, myślę, trener się napracował, to idę w prawo – zdradził.
Arka odniosła inauguracyjne zwycięstwo i 29-letni golkiper jest bardzo zbudowany po tym spotkaniu.
- Graliśmy pewnie, agresywnie, walczyliśmy o każdą piłkę, jeździliśmy na tyłkach, od początku wyskoczyliśmy na Pogoń. Dobrą energię dali też zmiennicy. To był nasz najlepszy w tym sezonie mecz. Idziemy w górę tabeli i myślę, że będziemy patrzeć tylko na jej szczyt – podsumował Węglarz.(PAP)
md/ krys/